czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 1



Siedziałam na łóżku. Płakałam. Minęły już 2 miesiące, a ja nie mogłam się pozbierać. Naprawdę go kochałam! Ale to już przeszłość. Chyba muszę znów zacząć żyć! Szybko się ubrałam i wyszłam na zewnątrz. Po raz pierwszy od 2 miesięcy poczułam na twarzy powiew wiatru…

Pomyślałam, że pójdę do Jess, mojej najlepszej przyjaciółki. Zadzwoniłam do niej, że wpadnę. Powiedziała, że jasne, tylko, że za godzinę, bo teraz jest zajęta. „No cóż, raz się żyje!” pomyślałam i poszłam prosto przed siebie. Po chwili dotarłam do lasu. Nadal szłam na azymut ;).

Nagle coś (lub ktoś) złapało mnie za rękę. Chciałam krzyknąć, ale nie mogłam, jakby coś mi nie pozwalało(!). Poczułam dziwne bolesne ukłucie w szyję. Cały czas bolało. Zaczęło robić mi się czarno przed oczami. Wtedy ból w okolicy tętnicy szyjnej ustąpił. Padłam bez sił na ziemię.


~*~

Obudziłam się w swoim łóżku. Czyli to był sen? Wstałam i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Na moim karku widniały dwie, dziwne blizny. Wczoraj ich nie było! Wzięłam prysznic, ubrałam się i wyszłam z domu. Zadzwoniłam do Jess.
- Cześć Jess!
- Hejka Lizz, co u ciebie? Czemu nie przyszłaś?
- Po prostu źle się poczułam, możemy o tym nie gadać?
- Spoko. No już spytać się nie można?!
- Nie, nie można!
- Dobra, dobra, ktoś tu wstał z łóżka lewą nogą ;)
- Oj, no proszę…
- Jasne! Wpadnij po obiedzie.
- No problem. Do zobaczenia!
- Pa!
Rozłączyła się. Postanowiłam się przewietrzyć. Nałożyłam buty, wzięłam kurtkę z wieszaka i ruszyłam w kierunku wyjścia. Gdy otworzyłam drzwi, zabolały mnie oczy. „Dziwne… zwykle nawet południowe słońce mnie tak nie oślepia” pomyślałam. Wróciłam do środka, wzięłam okulary przeciwsłoneczne i  wyszłam. Poczułam coś dziwnego (teraz wiem, że był to zapach krwi). Powietrze było od tego gęste. Zawsze, kiedy nawet myślałam o widoku krwi, mdlałam. Teraz cały czas o niej (o krwi, rzecz jasna) myślałam, i nic się nie działo.

Gęste powietrze nie pozwalało oddychać. Zawróciłam więc w kierunku domu. Nagle zauważyłam, że mogę widzieć przez ściany! Co się ze mną, do licha, dzieje?! Otworzyłam drzwi i weszłam do przedpokoju. Zdjęłam buty i kurtkę, po czym poszłam na górę i padłam na łóżko. Wtedy zadzwonił telefon.

 ___________________________________________________________________________

No i jest rozdział 1!
Sorry, że tak długo nie pisałam, ale w Londynie prześladował mnie totalny brak weny ;)
Na początku nie miałam w planach wprowadzać wampirów ( raczej łatwo się domyślić, że jednym z nich stała się Lizz), ale pod wpływem maniackiego oglądania Zmierzchu zmieniłam zdanie.
Ten telefon to nie Jess!
Mam nadzieję, że się podoba

Czytasz = komentujesz 

piątek, 17 stycznia 2014

Prolog

No i jest! Nowy blog, pierwsza historia ;)
Mam nadzieję, że się spodoba:D


~*~ 


Siedziałam w pokoju. Czekałam. Nate powiedział, że zaraz będzie. Byłam już gotowa. Mieliśmy iść na imprezę. Nareszcie! Dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach. Otworzyłam. Tak, stał w nich Nate. Rzuciłam mu się na szyję.
- Już się bałam, że zapomniałeś, skarbie.
-No coś ty! Za kogo ty mnie masz, Lizz?
- No weź, przestań. Martwiłam się o ciebie!
-Dobra, już, wybaczam. – to mówiąc pocałował mnie. Uwielbiałam takie chwile!
            ~Na imprezie~
Było już sporo po północy. Nate gdzieś poszedł. Postanowiłam go poszukać.
            ~Chwilę później~
Znalazłam go. Chociaż chyba wolałbym go nie znaleźć. Mój chłopak siedział na kanapie
(w klubie były chyba ze 3) i całował się z jakąś obcą dziewczyną!
Wybiegłam z budynku. Nawet nie parzyłam gdzie idę. Nagle coś się stało. Nie pamiętam, co.

            Obudziłam się w szpitalu. Strasznie bolała mnie głowa. Byłam sama. Nagle przed oczami staną mi wczorajszy (chyba) wieczór. Nawet nie wiem, kiedy zaczęłam płakać. Chciałam zapomnieć. Wtedy wszedł lekarz. Spytałam go, co się stało. Powiedział, że potrącił mnie samochód. Nie! To było zbyt wiele! Nagle zrobiło mi się czarno przed oczami. Znów straciłam przytomność.