*Kilka
dni później*
*Narrator*
-No i znowu te psy! - warknął
Niall. W ostatnim wypowiedzianym przez niego słowie wyczuwalna była głęboka
pogarda, jaką darzył zmiennokształtnych.
-Niall, proszę cię, uspokój się! -
błagalnym tonem powiedziała niska wampirzyca o krótkich, kruczoczarnych włosach
i oczach w kolorze złota. Krwistoczerwone tęczówki blondyna na powrót przybrały
barwę nieba.
- Łatwo ci mówić, Alice. To nie
twój dom nachodzą ci cuchnący debile! - chłopak podniósł głos.
- Fakt faktem, ale mimo to
powinieneś się uspokoić. Wiesz, co może się z nami stać, jeżeli twoi kumple tu
wejdą.
- Zaczynam żałować, że nie jestem
śmiertelnikiem - mruknął blondyn pod nosem.
*Alice*
Od paru dni nie widuję przyszłości
nikogo z 1D. Dziwi mnie to, gdyż na tą piątkę wyczuliłam dar (a w zasadzie jego
część opowiadającą za przyszłość). Nagle poczułam straszny ból. Upadłam na
kolana i złapałam się za bolącą głowę. W jednej chwili przed moimi oczami przewinęły
się miliardy obrazów. Ujrzałam przyszłość bodaj każdego mieszkańca naszej
planety. Wiedziałam, co stanie się w życiu poszczególnych istot przez
najbliższe 100 lat! Później zobaczyłam 7 zakapturzonych postaci zmierzających w
naszym kierunku.
- Alice! - usłyszałam krzyk Nialla,
który chwilę później pojawił się przy mnie. – Alice, skarbie, odezwij się! –
zrozpaczony blondyn objął mnie i delikatnie mną potrząsnął.
- Idą tu – wyszeptałam, po czym
wyczerpana osunęłam się w ramiona mojego ukochanego. Potem była już tylko
ciemność.
*Niall*
- Idą tu – wyszeptała moja
dziewczyna, po czym osunęła się w moje ramiona. Delikatnie ją podniosłem,
zaniosłem do mojego pokoju i położyłem na łóżku. Usiadłem obok niej. Moje oczy
całkowicie wyschły. Płakałem po wampirzemu. Nie wiedziałem, co mam robić.
*Alice*
Kiedy się ocknęłam, nie wiedziałam,
gdzie jestem. U swego boku zobaczyłam Lizz.
- Nic jej nie jest – powiedziała do
kogoś, kto opierał się o drzwi. Przyjrzałam się owej postaci dokładniej. Niall!
Obejrzałam pomieszczenie, w którym się znalazłam. Ależ tak! To pokój Nialla!
- Zostawisz nas samych, Lizz? –
powiedział mój chłopak.
- Jasne! Idę powiedzieć chłopakom,
że Alice się obudziła – powiedziała blondynka, po czym opuściła pomieszczenie.
* Lizz*
Szybko wyszłam z pokoju, po czym
ruszyłam na dół. Na swoje nieszczęście musiałam trafić na Harryego, który
oczywiście przyparł mnie do muru. Mój oddech przyspieszył.
- Wiedziałem, że jednak ci się
podobam – wyszeptał mi do ucha.
- Śnisz Hazz – odparłam.
- Jesteś pewna? – spytał, po czym
mnie pocałował. Mimowolnie oddałam pocałunek. Po dłuższej chwili oderwaliśmy
się od siebie.
- Wiedziałem, skarbie – powiedział,
po czym jego ciepłe, malinowe wargi znów zetknęły się z moimi, marmurowymi. Nie
opierałam się, tylko wpiłam się w jego usta. Wiedziałam już, co do niego czuję.
- Kocham cię Lizz – szepnął.
- Też cię kocham Harry – odparłam.
I byłam pewna, że to prawda. Kochałam go odkąd go zobaczyłam. Odkąd do moich
nozdrzy dotarł jego drażniący gardło pragnieniem zapach. Odkąd usłyszałam jego
głos z lekką chrypką. Odkąd mnie pierwszy raz pocałował. Chciał złożyć na moich
ustach jeszcze jeden pocałunek, ale odwróciłam twarz, więc jego usta musnęły
mój lodowaty policzek.
- Harry, proszę cię…
- Dobrze, Lizz, już nie będę. Ale
dasz się wyciągnąć na spacer?
- Jasne.
- To do zobaczenia!
- Do zobaczenia.
Idąc do swojego pokoju cały czas
myślałam o tym, co się stało. Boję się, że zrobię mu krzywdę, ale nie żałuję,
że powiedziałam mu, co do niego czuję. Kocham go. Gdyby moje serce biło, biłoby
dla niego.
___________________________________________________
Wow *.* W końcu są razem. Czekałam na to.
OdpowiedzUsuńNie myśl, że nie wiem że chciałaś zawiesić bloga. Dobrze że tego nie zrobiłaś, bo Twoje opowiadanie jest zupełnie inne niż pozostałe. Pozdrawiam i czekam na next.