niedziela, 23 listopada 2014

piątek, 22 sierpnia 2014

Wybaczcie

Zawieszam bloga.
Po prostu ostatnimi czasy nie mam weny i chęci do pisania o 1d.
Ogólnie, -moje życie obróciło się do góry nogami. I na pewno nie chcecie wiedzieć, dlaczego.
Mam nadzieję, że do napisania!

czwartek, 26 czerwca 2014

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 15



2 dni później*
Od okrycia daru przez Louisa minęły już 2 dni. Harry jeszcze się nie obudził. Boję się, że jednak Lou trochę przesadził. Oby Hazz się obudził.
            Niall mówi, żebym przemieniła mojego chłopaka. Ale ja nie chcę, aby musiał znosić ten sam, palący ból. Nie chce Go skazywać na wieczne potępienie. Na wieczna tułaczkę po ziemskim świecie. Nie wybaczyłabym sobie tego. Nigdy. A przynajmniej przez najbliższe 100 lat.
* 3 dni później*
Od tygodnia nie piłam ani mililitra krwi. Czuję, jakbym była palona na stosie. Moje oczy ( w wampirzej postaci) są już pewnie całkiem czarne. Rano chłopaki zmusili mnie do opuszczenia pokoju Harryego. Więcej, wyciągnęli mnie na polowanie. Chcieli, abym polowała na LUDZI!!!! Nigdy w życiu. Wyrwałam się im i pobiegłam do mojego ulubionego lasu, aby pożywić się krwią zwierząt. I wtedy ktoś (wampir) podbiegł do mnie i mnie ugryzł. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, ale wytrzymałam. Nie padłam trupem. Złapałam oprawcę za rękę i przerzuciłam przed siebie. Zanim urwałam mu łeb, spojrzałam mu w twarz. To był Nate. Jakim, k***a cudem?!! Co za DEBIL go przemienił?!! Te pytania pozostały bez odpowiedzi. Spaliłam szczątki i wróciłam do domu. Gdy tylko przekroczyłam próg domu, ciemność zwyciężyła. Zemdlałam.
* Tydzień później*
* Niall*
Lizz nadal jest w śpiączce. Nic nie możemy na to poradzić. Nawet dar Liama (przeciwieństwo daru Louisa) nie zadziałał. Musimy czekać i mieć nadzieję.
* Następnego dnia*
Nareszcie! Lizzie się obudziła! Gdy tylko otworzyła oczy, pobiegła do Harryego. Pół godziny później zeszła na dół i poprosiła Liama, aby użył na Hazzie swojego daru. No fakt, o tym nie pomyśleliśmy! Ale chwila… Skąd ona wie o jego darze?! Ona nigdy nie przestanie mnie zadziwiać!
* Pół godziny później*
Czekamy na Lizz i Liama. Po chwili z pokoju wyszedł „lekarz”. Powiedział, że Harry jest u siebie i rozmawia z Elizabeth. Udało się! Hazz się obudził!
*Lizz*
Postanowiłam, że powiem Harryemu o mnie. O chłopakach na razie mu nie powiem. Oni muszą zadecydować.
- Harry, muszę ci coś powiedzieć…
- Tak, skarbie?
- Posłuchaj, ja… - nie dokończyłam, bo na dole rozległ się głuchy łomot. W miarę możliwości jak najszybciej ( Harry nadal był trochę osłabiony) zeszliśmy na dół.
- Chłopaki, co się… - przerwałam, gdy zobaczyłam Demetriego (od Volturi) i drzwi do salonu wyrwane z zawiasów. Powoli do pokoju weszła Jane.
- Lizz, zabierz go – powiedział Niall.
- Harry, idziemy – powiedziałam
- Ale…
- Później ci wytłumaczę. A teraz chodź!
Chwilę później byliśmy już na schodach. Swoją tarczę (mentalną) zarzuciłam na Harryego, tym samym pozbawiając się obrony przed Jane. Po chwili zwinęłam się z bólu.
- Harry, uciekaj!
- Nie zostawię cię.
- Nie masz wyjścia! Uciekaj! – powiedziałam ledwo powstrzymując krzyk. Hazz rzucił mi przerażone spojrzenie i pobiegł na górę. Ostatkiem sił zdjęłam z niego tarczę i zarzuciłam z powrotem na siebie. Odczułam już tylko lekkie ukłucie i tarcza odbiła dar. Jane zwinęła się z bólu.
_____________________________________________________________________________

 No i wróciłam! i moja wena też! czyli być może przed 1 lipca jeszcze jeden rozdział!

I sory za ponad miesięczną przerwę, ale Anka was poinformowała.

I sory, że nie ma prawie wcale Lizz i Hazzy, ale tak jakoś wyszło ;)


Czytasz=komentujesz!

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Wielki Powrót!!!

Cześć Skarby!!!
Wróciłam!
Moja koffana siostrzyczka, z tego co widzę, napisała wam, co się stało.
Powiem wam tylko:
Dzięki za wsparcie.
I mam prośbę:
Jak czytacie rozdział, to w komentarzu zostawcie chociaż kropkę! Chciałabym wiedzieć, ile osób czyta moje opowiadanie ;)

niedziela, 25 maja 2014

Uwaga!!!

Wybaczcie Dianie, że nie dodaje rozdziałów, ale trafiła do szpitala. Jak trafiłyśmy do drugiej cioci, czyli tydzień temu, zaczęła się ciąć. Nie wyrabia psychicznie. Niedługo pewnie wyjdzie ze szpitala, ale boję się, że to się powtórzy. Także proszę o wyrozumiałość dla mojej starszej siostry.

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 14



Weszłam do pokoju i wyczułam ni to ludzi, ni to wampiry, sztuk 3. Czyli ruda rozpoczęła przemianę. Jad już się wchłonął, więc było zbyt późno. Super! Jeszcze mi tu trzech nowonarodzonych brakowało! I śmiem wątpić w ich samokontrolę, jako newborn’ów. Czyli będę tu miała jeszcze większy dom wariatów, niż jak niemal wszyscy byli ludźmi. Po prostu nic, tylko się załamać…
Ruszyłam za wonią przemienianych. Wszyscy trzej leżeli na podłodze w pokoju telewizyjnym. Przemiana już się kończyła, więc ból był tak silny, że nie byli nawet w stanie krzyczeć. Po chwili usłyszałam ostatnie uderzenie serca Louisa, który chwilę później otworzył oczy i się podniósł.
„Harry, idź” – przekazałam mojemu chłopakowi za pomocą skopiowanej od rudej telepatii. Hazz skinął głową i po chwili wyszedł z pomieszczenia.
- Co się stało? – zapytał Louis.
- Jesteś wampirem, kuzynku, podobnie jak ja i Niall. No i reszta chłopaków, poza Harrym. A, i powiedz chłopakom, żeby na razie w miarę możliwości, unikali ludzi. Nie chcę mieć kłopotów z Volturi – powiedziałam, po czym opuściłam pokój. Mam dość wampirów, jak na jeden dzień. Wtedy poczułam, jakby ktoś wysysał ze mnie całą energię.
- Harry, pomóż – powiedziałam, po czym zemdlałam.
*Harry*
- Harry, pomóż – powiedziała Lizz, po czym ugięły się pod nią kolana. Upadła. Wziąłem ją na ręce, po czym zaniosłem ją do jej pokoju i usiadłem obok. Przejechałem delikatnie palcem po jej policzku. Jej powieki delikatnie drgnęły, po czym jej oczy się otworzyły.
- I co, Harry, jakieś teorie? – zapytała słabym głosem.
- Na razie nic prawdopodobnego, ale jak pojawi się coś realnego, natychmiast cię o tym poinformuję. A teraz odpocznij – powiedziałem, po czym podniosłem się, żeby wyjść. Gdy byłem już przy drzwiach, poczułem na ręce lodowate palce blondynki.
- Harry, proszę, zostań – powiedziała błagalnym tonem. Nie odpowiedziałem, tylko odwróciłem się i pocałowałem ją. Niemal od razu oddała pocałunek.
- Kocham cię – powiedziała, gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Też cię kocham – odparłem, po czym przyciągnąłem ją do siebie. Bez słowa wtuliła się w moją klatkę piersiową. Staliśmy tak, dopóki do pomieszczenia nie wszedł Lou.
- Niall kazał was zawołać. Trzeba posprzątać po rudej – powiedział, po czym zdematerializował się. Moja dziewczyna się uśmiechnęła.
- Co się stało, Lizz?
- Nic, a co, już nawet uśmiechnąć się nie można?
- A czy ja coś mówię? – nie odpowiedziała, tylko w nienaturalnie szybkim tempie wybiegła z pokoju. Niemal od razu wybiegłem za nią. Cały czas myślałem, kim ona może być. Rozważałem już radioaktywne pająki i Kryptonit, ale to raczej nie jest prawdopodobne. Gdzieś w mojej podświadomości nadal odzywał się głosik: „a co, jeśli ona jest czarnym charakterem? Na przykład wampirem?” Ale skutecznie odrzucałem od siebie tą teorię. Nie wierzyłem, że Ona może być wampirem. Czarnym Charakterem. To nie możliwe.
*Lizz*
Tempem nieco szybszym niż ludzkie wybiegłam z pokoju i ruszyłam na dół. Za mną wybiegł Harry.
- Chłopaki! Co to było?! – zapytałam, zanim jeszcze Harry doszedł do schodów i tak cicho, że człowiek by mnie nie usłyszał.
- Lou przypadkiem odkrył dar – powiedział Niall równie cicho, co ja – zabiera siłę życiową. Człowieka by zabił.
- Dobrze, że nie trafiło na człowieka – zaśmiałam się. Wtedy do pokoju wszedł Hazz.
- O czym gadacie? – zapytał.
- O niczym, co mogłoby cię obchodzić – odparł blondyn lekko warcząc. Delikatnie złapałam go za ramię.
- Niall, uspokój się – powiedziałam. Chłopak niemal od razu się uspokoił, a krwawy barwnik zniknął z jego tęczówek. Gdy tylko jego oczy stały się na powrót niebieskie, w wampirzym tempie znalazłam się koło Hazzy, który delikatnie objął mnie ramieniem. Louis zaczął się wkurzać.
- Lou! Chyba nie chcesz Go zabić?! – zapytałam przerażona.
- A nawet jeżeli tak, to co? Będziesz bronić śmiertelnego?
- Będę. I zabiję cię, jeżeli mu coś zrobisz.
- Aż tak go kochasz?
- Tak. I błagam cię, nie rób mu krzywdy – gdy to powiedziałam, chłopaki wyprowadzili go z pomieszczenia, a ja z Harrym wyszliśmy na dwór i udaliśmy się w stronę czarnego Range Rovera. W pewnym momencie mój chłopak zaczął dziwnie słabnąć. Chwilę później upadł na kolana. Wiedziałam, kto się za tym kryje.
__________________________________________________________

Udało mi się sklecić 14! Oczywiście wiadomo, kto się kryje za dziwną "chorobą" Hazzy ;) 


Czytasz=komentujesz 

ps

Podoba się nowy szablon?

czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 13



*Wieczorem*

Wszyscy, oprócz mnie i Nialla, poszli spać. Blondyn poszedł odwiedzić Alice, a ja, cóż, zostałam sama w domu pełnym śpiących śmiertelników. Wszystkie książki, do których mam dostęp, znam na pamięć. Jaka szkoda, że nie ma tu Harrego! Mogłabym przynajmniej patrzeć, jak śpi. Chwila! To jest myśl! Wyskoczyłam przez okno i w wampirzym tempie okrążyłam dom. Szybko znalazłam Jego pokój. Podeszłam więc pod odpowiednie okno i… wskoczyłam na zewnętrzny parapet. Na szczęście „wejście” było otwarte. W mgnieniu oka znalazłam się w pokoju lokowatego. Nagle wypowiedział moje imię. Myślałam, że się obudził, bo wypowiedział je całkowicie przytomnym głosem, ale nie… Brunet spał w najlepsze. Odetchnęłam  z ulgą. Bałam się, że mnie zobaczy! Jego pokój opuściłam równo ze wschodem słońca. Szybko wskoczyłam do swojej sypialni (?), przebrałam się i niespiesznie zeszłam na dół. Siedział tam już mój kuzynek.
- Cześć Lou
- Cześć Lizz – odpowiedział całkowicie bezbarwnym głosem. Spojrzałam w jego oczy. Były szare i puste. Puste jak oczy Jess po przemianie. „Co mu się stało?!” pomyślałam. W tempie nieco szybszym niż ludzkie opuściłam pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy. Na schodach spotkałam Harrego. Niewiele myśląc rzuciłam mu się na szyję.
- Lizz, skarbie, co się stało? Wyglądasz na smutną.
- Lou, on… Zresztą sam zobacz
Zeszliśmy na dół. Lou nadal był pod wpływem czyjegoś daru.
- Cześć Louis! – powiedział Hazz.
- Cześć Harry – znowu usłyszałam ten bezbarwny ton.
- Co mu się stało? – Zapytał mnie.
- Sama chciałabym to wiedzieć – odpowiedziałam. I było to zgodne z prawdą. Chciałam wiedzieć. Chciałam wiedzieć, jak mu pomóc. A może by tak spróbować? Skupiłam się na tym, jak „założyć” tarczę na kogoś. I po chwili, jest! Oczy Lou na powrót stały się niebieskie.
- Gdzie ja jestem? – zapytał jeszcze lekko nieprzytomnym głosem.
- W salonie, Lou.
- Co się stało?
- Sama chciałabym to wiedzieć – odpowiedziałam, po czym poszłam na górę. Poczułam, że ktoś za mną idzie. Odwróciłam się. Harry. Czyli wszystko w normie. Podszedł do mnie i delikatnie mnie pocałował.
- Skarbie, poszłabyś ze mną na spacer?
- Jasne!
- To chodź.
Po chwili opuściliśmy budynek i wsiedliśmy do czarnego Range Rovera. Po chwili dojechaliśmy nad Tamizę. Powoli szliśmy brzegiem rzeki trzymając się za ręce. Byliśmy sami.
*Pół godziny później*
Wróciliśmy do samochodu, a potem do domu. Weszliśmy do budynku i przywitała nas głucha cisza. Wyczuwałam minimalną woń obcego wampira. Po chwili w drzwiach pojawiła się obca wampirzyca.
- O, widzę, że przyprowadziłaś jeszcze jedną przekąskę!
- Spróbuj go tknąć, a pożałujesz!
- Czyżby? – powiedziała, po czym przygotowała się do skoku. Byłam szybsza. Skoczyłam na nią i urwałam jej łeb.
- Harry, daj zapałki
- Ale…
- Szybko!
Po chwili wrócił z pudełkiem zapałek. Wampirzyca została już przeze mnie rozerwana na strzępy. Chłopak podał mi pudełko. Wyjęłam z niego zapałkę i rzuciłam na pozostałości po dziewczynie. Zobaczyłam że w oczach Harrego wcale nie ma strachu. Zdziwiłam się, bo właśnie zabiłam „człowieka”.
- Kim ty, właściwie jesteś? – spytał.
- Nie mogę ci powiedzieć, ale z chęcią wysłucham twoich teorii.
____________________________________________________

No i naskrobałam co nieco ;) Wiem, że krótki, ale moja wena wyjechała na przedwczesne wakacje na Karaiby albo i dalej. 

Czytasz=komentujesz

środa, 23 kwietnia 2014

Ask.fm i Twitter

Uwaga, skarby! Założyłam aska!
Oto mój profil: klik
No i mój Twitter: klik
Jestem pod prawdziwym nazwiskiem ;)

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 12


*Kilka dni później*

*Narrator*

-No i znowu te psy! - warknął Niall. W ostatnim wypowiedzianym przez niego słowie wyczuwalna była głęboka pogarda, jaką darzył zmiennokształtnych.
-Niall, proszę cię, uspokój się! - błagalnym tonem powiedziała niska wampirzyca o krótkich, kruczoczarnych włosach i oczach w kolorze złota. Krwistoczerwone tęczówki blondyna na powrót przybrały barwę nieba.
- Łatwo ci mówić, Alice. To nie twój dom nachodzą ci cuchnący debile! - chłopak podniósł głos.
- Fakt faktem, ale mimo to powinieneś się uspokoić. Wiesz, co może się z nami stać, jeżeli twoi kumple tu wejdą.
- Zaczynam żałować, że nie jestem śmiertelnikiem - mruknął blondyn pod nosem.

*Alice*

Od paru dni nie widuję przyszłości nikogo z 1D. Dziwi mnie to, gdyż na tą piątkę wyczuliłam dar (a w zasadzie jego część opowiadającą za przyszłość). Nagle poczułam straszny ból. Upadłam na kolana i złapałam się za bolącą głowę. W jednej chwili przed moimi oczami przewinęły się miliardy obrazów. Ujrzałam przyszłość bodaj każdego mieszkańca naszej planety. Wiedziałam, co stanie się w życiu poszczególnych istot przez najbliższe 100 lat! Później zobaczyłam 7 zakapturzonych postaci zmierzających w naszym kierunku.
- Alice! - usłyszałam krzyk Nialla, który chwilę później pojawił się przy mnie. – Alice, skarbie, odezwij się! – zrozpaczony blondyn objął mnie i delikatnie mną potrząsnął.
- Idą tu – wyszeptałam, po czym wyczerpana osunęłam się w ramiona mojego ukochanego. Potem była już tylko ciemność.

*Niall*

- Idą tu – wyszeptała moja dziewczyna, po czym osunęła się w moje ramiona. Delikatnie ją podniosłem, zaniosłem do mojego pokoju i położyłem na łóżku. Usiadłem obok niej. Moje oczy całkowicie wyschły. Płakałem po wampirzemu. Nie wiedziałem, co mam robić.


*Alice*
Kiedy się ocknęłam, nie wiedziałam, gdzie jestem. U swego boku zobaczyłam Lizz.
- Nic jej nie jest – powiedziała do kogoś, kto opierał się o drzwi. Przyjrzałam się owej postaci dokładniej. Niall! Obejrzałam pomieszczenie, w którym się znalazłam. Ależ tak! To pokój Nialla!
- Zostawisz nas samych, Lizz? – powiedział mój chłopak.
- Jasne! Idę powiedzieć chłopakom, że Alice się obudziła – powiedziała blondynka, po czym opuściła pomieszczenie.

* Lizz*

Szybko wyszłam z pokoju, po czym ruszyłam na dół. Na swoje nieszczęście musiałam trafić na Harryego, który oczywiście przyparł mnie do muru. Mój oddech przyspieszył.
- Wiedziałem, że jednak ci się podobam – wyszeptał mi do ucha.
- Śnisz Hazz – odparłam.
- Jesteś pewna? – spytał, po czym mnie pocałował. Mimowolnie oddałam pocałunek. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Wiedziałem, skarbie – powiedział, po czym jego ciepłe, malinowe wargi znów zetknęły się z moimi, marmurowymi. Nie opierałam się, tylko wpiłam się w jego usta. Wiedziałam już, co do niego czuję.
- Kocham cię Lizz – szepnął.
- Też cię kocham Harry – odparłam. I byłam pewna, że to prawda. Kochałam go odkąd go zobaczyłam. Odkąd do moich nozdrzy dotarł jego drażniący gardło pragnieniem zapach. Odkąd usłyszałam jego głos z lekką chrypką. Odkąd mnie pierwszy raz pocałował. Chciał złożyć na moich ustach jeszcze jeden pocałunek, ale odwróciłam twarz, więc jego usta musnęły mój lodowaty policzek.
- Harry, proszę cię…
- Dobrze, Lizz, już nie będę. Ale dasz się wyciągnąć na spacer?
- Jasne.
- To do zobaczenia!
- Do zobaczenia.
Idąc do swojego pokoju cały czas myślałam o tym, co się stało. Boję się, że zrobię mu krzywdę, ale nie żałuję, że powiedziałam mu, co do niego czuję. Kocham go. Gdyby moje serce biło, biłoby dla niego.
___________________________________________________

 

No i wreszcie się zebrałam i napisałam 12. Hazz i Lizz wreszcie będą razem! Dziękuję za ponad 500 wyświetleń!

Czytasz=komentujesz



czwartek, 3 kwietnia 2014

Liebster Award!

Nie wierzę! Zostałam nominowana do Liebster Award! Na prawdę, nie spodziewałam się tego! Z całego serca dziękuję!

~*~ 


1. Ile masz lat? 
13.
2.Piosenka do której masz szczególny sentyment?
Hmm... wydaje mi się, że Diana... i bynajmniej nie dlatego, że tak mam na imię ;)
3.Jak wyglądały początki z prowadzeniem bloga? 
Czytałam inne blogi i to z nich czerpałam inspirację. Potem zaczęłam oglądać "Zmierzch" i wprowadziłam wampiry... Oczywiście nie ogarnęłabym tego sama. Dzięki Ci, Nina, za pomoc.
4.Czy uprawiasz jakiś sport? Jeśli tak to jaki?
A jazda na desce się liczy?
5.Co wywołuje na Twojej twarzy uśmiech? 
Jeżeli obrazki się liczą, to to:https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhK1RE6NfK0rwrmmyfMcX9ZbwBzXZ7a9kBeLAAjDrHoUBiukuZfhQhfal-HonPNDKoGu9MOY5BzKH_3hrynIlEYx298xAVIksXKHylIKiXvlrSb2N-UX4R0vD9CMJr6TFcNOrbJQ9TW-BTG/s1600/a_tu_se_pierdolne_plakat_one_direction_117588.jpg


6. Kto jest Twoim ulubieńcem z 1D? 
Zdecydowanie Harry 
7. Jaką szalona rzecz zrobiłaś w swoim życiu? 
Na pewno ( przynajmniej dla mnie) jedną z bardziej szalonych rzeczy było… Jeżdżenie na motocyklu po bezdrożach mojej rodzinnej wsi ;) 
8.Co byś zrobiła gdybyś wygrała milion złotych? 
No i kolejne, zamużdżające pytanie ;) Na 100% kupiłabym bilety na koncert 1D dla siebie i mojej BFF… A co z resztą? Nie wiem… 
9.Jaki jest Twój ulubiony kolor? 
Mam 3: zielony, błękitny i CZARNY ;) 
10. Jaki jest twój ulubiony film? 
Saga „Zmierzch” Przed Świtem cz. 2
11. Twoje motto życiowe to ...? 
Człowieka nie ocenia się po tym, co posiada, lecz po tym, jaki jest…
~*~
Nominuję :
http://harry-styles-fan-fiction.blogspot.com/
http://one-step-closer-to-you.blogspot.com/
http://harry-styles-moim-bogiem.blogspot.com/
http://strongharrystyles.blogspot.com/
http://odprzypadkudomilosci-harrystyles.blogspot.com/
http://marzenia-hazza.blogspot.com/
http://my-one-moments.blogspot.com/
http://1d-never-give-up.blogspot.com/
http://iwantharrystylesdark.blogspot.com/
http://loss-ff.blogspot.com/
http://cant-remember-to-forget.blogspot.com/
~*~
Pytania dla nominowanych:

1.Skąd wzięłaś/wziąłeś pomysł na bloga?
2.Dlaczego lubisz 1D?
3. Twoja ulubiona płyta?
4.Należysz do jakichś fandomów?
5.Twój ulubiony wokalista ( spoza 1D)?
6.Co robisz, jak jesteś wkurzony(a)?
7.Od jakiego czasu słuchasz 1D?
8.Twój ulubiony cytat z piosenki?
9.Jaka jest twoja ulubiona książka?
10.Dlaczego?
11.Jaką zasadą kierujesz się w życiu?

czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 11



*Tydzień później (po kolejnym polowaniu)*
Wróciłam biegiem do Greenwich park, a stamtąd ludzkim, spacerowym tempem poszłam do domu. W drzwiach minęło mnie chyba stado pawianów! A, no tak, zespół Lou. 5 nienormalnie nienormalnych świrów ;) Muszę się przyzwyczaić ;) W końcu niemal codziennie mijają mnie przy wyjściu. Przyzwyczaiłam się już do ich zapachu. Nawet na Harry’ego jestem już do pewnego stopnia odporna ;) Jedynie na blondynka nie musiałam się uodparniać. W końcu jego serce również nie bije.
Kiedy po raz 1 zobaczyłam Niall’a w ludzkiej postaci, nie poznałam go! Gdyby nie znajomy zapach i brak tętna, wzięłabym go za śmiertelnika! Jako człowiek, blondyn mógłby być moim bratem!
Zajrzałam do lodówki, aby upewnić się, że 4 świrom nie grozi śmierć głodowa. Ku mojemu zdziwieniu lodówka była pusta!
- Chłopaki, dzisiaj nie ma obiadu! – oznajmiłam.
- Czemu? – Niall podbiegł do mnie wampirzym tempem i zrobił `słodkie oczka`.
- Cudotwórcą nie jestem. Z pustą lodówką niczego nie gotuję – odparłam blondynowi.
- To co, skarbie, idziemy na zakupy?
- Niall, złamać ci nos?
- Nie da się – odparł, po czym cwaniacko się uśmiechnął.
- A założymy się? Pamiętaj, że wciąż jestem nowonarodzona – powiedziałam, po czym ludzkim tempem wybiegłam z kuchni. Założyłam swoje ulubione, czerwoniutkie vansy, po czym zawołałam:
-Jeżeli jednak zdecydowaliście się coś jeść, to chodźcie na zakupy! – w mgnieniu ludzkiego oka cała piątka znalazła się w przedpokoju i zaczęła zakładać buty. Wyszłam z domu cicho chichocząc. Co ten głód robi z ludźmi! Już ledwo pamiętam, jak sama tak reagowałam na stwierdzenie, że nie ma obiadu. Szczerze, to dziwię się, jak szybko zapominam swoją ludzką przeszłość. W końcu jeszcze miesiąc temu byłam człowiekiem!
Wsiedliśmy do dwóch samochodów. Na swoje nieszczęście znowu trafiłam to auta z Harrym i Louisem.
*ok.2h później*
Wróciliśmy do domu i naszym oczom ukazał się okropny bałagan. Na 100% gorszy niż był przed naszym wyjściem! Moje oczy momentalnie stały się czerwone i zaszły mgłą. Zobaczyłam, co działo się tu godzinę temu. Gdy wróciłam do teraźniejszości, przerażona spojrzałam na Nialla. Chyba zrozumiał, o co mi chodziło.
- Chłopaki, sprawdźcie, czy nic nie zginęło – powiedział.
- A ty? – odparli chórkiem.
- Muszę pogadać z Lizz – odrzekł blondyn.
*Chwilę później*
- Co to było?
- Co co było?
- No ten cyrk z mgłą w oczach.
- Niall, nie panuję nad tym. Zobaczyłam, co tu się działo godzinę temu…
- Czyli?
- To nie Oni. Nie czujesz tego smrodu? Zmiennokształtny. A dokładniej zmiennokształtni. Sztuk 3.
- Czego szukali?!
- Nie wiem. W myślach czytać nie potrafię. A tym bardziej w myślach swoich chwilowych wizji!
- Nie kłam.
- Nie kłamię. Nie potrafię.
- Dobra, wierzę ci. Chodź pomóc tym świrom!
- Się robi! – Gdy to powiedziałam, ludzkim tempem poszliśmy na pomoc chłopakom.
_____________________________________________________

No i jest 11! Spadam uczyć się do testu z historii ;)

Czytasz=komentujesz

niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 10



*Aro*
Nie udało nam się przekonać Lizz, aby do nas dołączyła. A szkoda… Przydałaby się nam taka tarcza…
* Parę dni później*
*Lizz*
Ostatnio nie widuję już Volturi. Uff… bałam się, że porzucili już Volterrę i przeprowadzili się do Doncaster.
~*~

- Lizz proszę…
- Nie! – przerwałam Louis’owi. Znów chciał, abym pojechała do Londynu. Nie wiem czemu. W końcu tutaj, w Doncaster nic mi nie grozi. Tylko Nate wciąż błaga mnie o wybaczenie, ale teraz zaczął mnie unikać. Jak wszyscy zresztą. Instynktownie omijają mnie szerokim łukiem. Kolejna zaleta wampiryzmu.
- Ale Lizz…
- Nie!
- Proszę Cię…
- Nie!
- Lizz, proszę cię, pojedź z nami – Harry włączył się do rozmowy. Byłam tak zdziwiona, że nawet mu nie przerwałam.
- Nie! – odparłam po dłuższej chwili.
- Ale czemu? – Lokowaty zrobił `Oczy Kota ze Shreka`*.
- Między innymi ze względu na o, że ty tam mieszkasz – odpowiedziałam kretynowi.
- Lizz, prosimy… - tym razem obaj zrobili minki Kota w Butach*.
- No dobra, ale nie ze względu na ciebie, Harry.
Zgodziłam się… Czemu? Nie wiem. Powoli zaczynam żałować, że nie przyjęłam oferty Volturich.

* Kilka dni później*
No i siedzę ze świrem i idiotą, w samochodzie tego drugiego. Będę musiała spędzić z nimi jeszcze co najmniej 3h. Może jakoś to przeżyję. Wróć, przetrwam. Przecież nie żyję.

*3 niemiłosiernie dłużące się godziny później*

Nareszcie! Witaj stolico! Jestem już w swoim pokoju w willi(!) chłopaków. Muszę przyznać, mają niezły gust! Chociaż, jako że planuję tu spędzać coś koło 4h na dobę, więc wystrój jest mi w zasadzie obojętny. Usłyszałam pukanie do drzwi. Był to Lou.
- Proszę! – krzyknęłam. Mój kuzynek powoli wszedł do środka.
- Podoba ci się? – spytał.
- Jasne! Muszę powiedzieć, że w mój gust trafiliście idealnie!
- Cieszę się. Za pół godziny obiad.
- Dzięki, zjem na mieście – okłamałam go. W końcu nie mogłam mu powiedzieć, że przebiegnę 30 mil do Epping Forest, aby zapolować na jakieś zwierzę i wypić jego krew. Wyobraziłam sobie, jaką minę by miał, gdybym powiedziała mu prawdę i zachichotałam. – Idź już, Lou – gdy to powiedziałam, Louis wyszedł, a ja wybuchnęłam śmiechem. Gdy udało mi się opanować rozbawienie, wyszłam z domu(?) i poszłam do parku Greenwich Park, a stamtąd ruszyłam biegiem w kierunku północnym. 2h później byłam już po polowaniu. Następna wizyta w lesie za tydzień.  
________________________________________________________________

Uff... Sorry, że krótki, ale nie mam czasu i weny. Zastanawiałam się nawet nad zawieszeniem bloga, ale doszłam do wniosku, że Monia mnie zamorduje, jeżeli to zrobię. A więc jest 10! 

Czytasz=komentujesz

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 9



*Harry*
I znowu ją pocałowałem…
Nie wiem po co poszedłem za nią do tego lasu… No, ale jak jest się zakochanym, to robi się różne dziwne rzeczy. Będę się musiał przyzwyczaić do tego, że napotykam opór ze strony Lizz. Pierwsza dziewczyna, która mi się stawia. Ale zawsze mam to, czego chcę i nie widzę powodów, aby to zmieniać.
*Lizz*
Wróciłam do domu z kretynem. Nie miałam wyboru, lokowaty by mnie nie zostawił w lesie. A nie chciałam się ujawnić, gdy Volturi są w mieście. Nie chcę ich mieć na karku.
~2 dni później~
*Niall*
Znowu Oni. Tym razem nawet Trójca się pofatygowała. Jane nie żartowała…
- Witaj, Niall – powiedział Aro.
- Witaj Aro – odpowiedziałem.
- Nie masz pomysłu, gdzie może być Nowonarodzona?
- Przecież tu stoi – odparłem pokazując stojącą obok mnie Jess.
- A druga?
- Jaka druga?
- Nie udawaj większego durnia niż jesteś – powiedziała Jane.
- Ale o co wam chodzi?
- Nomado, wiem, że kłamiesz – powiedziała Liliandi, siostra Aro. Ta to ma fajny dar…
- Dobra… w swoim domu. A co, wasz genialny tropiciel nie może jej znaleźć? – spytałem.
- Nie, idioto, nie może – odparła Jane.
- I kto tu jest idiotą?
- Daruj sobie, nomado – powiedziała Lily. – Aro, wiem już, gdzie Ona jest.
- Dobrze, siostrzyczko – odparł Główny Brat – Idziemy – to zdanie było skierowane do straży.
~Następnego dnia~
*Lizz*
Dziś nie mam nic do roboty, więc siedzę w pokoju i gapię się przez ścianę. Nagle zobaczyłam 6 zakapturzonych postaci. Skupiłam się na ich tęczówkach. Volturi. Czego oni ode mnie chcą? Przecież nic nie zrobiłam…
*Liliandi*
Szliśmy w kierunku domu niejakiej Elizabeth Summers. Ta dziewczyna ma wyjątkowy dar. Zabijanie myślą. Ale i tak nie jest w stanie zdobyć tym mojego szacunku. W końcu mogę naśladować jej dar. Jej i każdego innego wampira. Dzięki temu boją się mnie wszyscy moi pobratymcy. Pomijając to, jestem siostrą najpotężniejszego wampira na świecie. Ara Volturi. Dlatego nikt nie chce zaleźć mi za skórę. Mam nadzieję, że Lizz okaże się jedną z takich osób.
~Około 23.00~
*Lizz*
Nie wiem czemu, wyszłam przed dom. Jakby coś mnie tam ciągnęło(!). Stała tam szóstka zakapturzonych wampirów.
- Jane? – Powiedział najwyższy z nich.
- Tak jest, Aro – odpowiedziała mu najniższa z postaci, po czym uśmiechnęła się. Poczułam lekkie ukłucie i dziewczyna zwinęła się z bólu.
- Jane! – usłyszałam zrozpaczony krzyk chłopaka niewiele wyższego od leżącej na ziemi dziewczyny.
- Jane, przestań, sama sobie zadajesz ból – ze stoickim spokojem powiedziała dziewczyna o krwawych, lekko zamglonych oczach – to tarcza, i to wyjątkowa, odbijająca mogące zaszkodzić jej talenty – kontynuowała – więc zostaw ją, bo to bezcelowe.
- Od kiedy bronisz celów, pani? – odparła Jane podnosząc się z ziemi.
- Od dzisiaj, Jane. A poza tym, nie bronię jej, tylko ciebie.
- Ta… akurat.
- JANE! – podniósł głos najwyższy wampir w kruczoczarnym płaszczu. Drobna wampirzyca przestała mówić. Po chwili poczułam potworny ból. Nie marzyłam już o niczym innym niż śmierć.

No i jest dziewiątka! Sorry, że tak długo i wiem, że beznadziejny, i wiem, że krótki, ale nie mam weny i czasu…

Czytasz=komentujesz

sobota, 8 marca 2014

Rozdział 8

Hej! W ramach dnia kobiet dodaję 8. Dedyk dla wszystkich stałych czytelniczek!

_________________________________________________________________



*Jess*

Leżałam na ziemi i wiłam się w agonii. Czułam, jakby trawił
mnie ogień.
- Jane! – usłyszałam krzyk mojego stwórcy – Jane, Przestań!
- A czemuż to niby miałabym cię posłuchać? – odparła na oko
13-letnia blondynka o szkarłatnych oczach
- Bo ja także mogę potraktować cię iluzją bólu.
- Aro cię zabije jak się dowie.
- Nie zabije mnie. Potrzebuje jednego z moich darów.
- Nie bądź taki pewny siebie, nomado. Już ja przekonam Aro. Nie wyjdziesz z tego żywy.
- O tak, chciałbym to zobaczyć! Trójca fatygująca się po zwyczajnego nomadę! - mój twórca wybuchną śmiechem, a Jane przestała mnie torturować. Wniknęłam w jej myśli. Chciała zabić mojego stwórcę. Ostrzegłam go telepatycznie. W tym samym momencie blondi zwinęła się z bólu.
*Lizz*
Jakoś dziwnie się czuję w obecności Kretyna. A co jeżeli... Nie, to nie możliwe. On tego chce. A ja wręcz przeciwnie. Nie dam mu tej satysfakcji. Nic do niego nigdy nie poczuję. Ponoć się nie zmieniamy. Oby...

*Rano*

Dziś Niall nie przyszedł. Szkoda... Mam do niego kilka pytań.
 ~*~
 Z nudów patrzyłam przez ścianę na ulicę, obserwując zachowania przechodniów. Nagle moją uwagę przykuła, tak na oko 13-letnia, dziewczyna. Skupiłam się na jej tęczówkach. Były jaskrawoczerwone. Czyli, z tego co wiedziałam, jedna z NICH. Z Volturi. Ale co oni tu robią? Czyżby Niall nie zapanował nad instynktem łowieckim Jess? Cóż, możliwe.
~*~

Gdy dziewczyna wyszła poza zasięg mojego wzroku, ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałam przez nie. Harry. Czym prędzej opuściłam pokój… przez okno. Na szczęście było ono od strony opuszczonego domostwa moich, nieżywych już, sąsiadów.  Wybiegłam na ulicę. Ludzkim tempem ruszyłam w stronę lasu. Ostatnio stał on się moim ulubionym miejscem na spacery. No cóż… W lesie mogłam być wolna! Mogłam biegać najszybciej jak umiałam, skakać najwyżej jak umiałam. Poza tym, ludzie tu nie przychodzili, więc mogłam w pełni poddać się swojemu wampiryzmowi i zawierzyć wyostrzonym zmysłom. Nagle poczułam jakże apetyczny zapach ludzkiej krwi. Rozpoznałam go. To była odurzająca woń Harryego. CO ON TU, DO CHOLERY, ROBI?! Szybko stanęłam i powróciłam do udawanego człowieczeństwa. Zobaczyłam go. Miał lekko wilgotne włosy, zapewne od strąconej nieuważnie rosy, przez co jego zapach roznosił się jeszcze lepiej. I kolejne spojrzenie. „Cholera, przystojny jest” – krzyczała część mojej podświadomości. „Ale Lizz, o czym ty myślisz?! Przecież go nienawidzisz!” – bardziej świadoma część mojej jaźni. „Czy aby na pewno?” – broniła się moja podświadomość. Nie mogłam tego znieść. Ludzkim, spacerowym tempem ruszyłam w stronę ściany drzew, ale On był szybszy. Złapał mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie. Nasze usta spotkały się. Tym razem już nie broniłam się tak rozpaczliwie. Po prostu nie okazałam żadnej reakcji. Mam tego dość.
______________________________________________________________
Uff... Pisane niemalże totalnie bez weny. Hazz znów sobie grabi... 
To się robi coraz bardziej zagmatwane...

Dzięki za ponad 300 wyświetleń!

Czytasz=komentujesz

poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 7

Dedyk dla mojej "kochanej" siostry, wymuszony szantażem. Mam nadzieję, że wszystkim się spodoba!

_____________________________________________________________



*Lizz*

- Co na śniadanie, skarbie? – wrzasnął debil zwany Harrym. Poczułam, że moje tęczówki się czerwienią.
- Do kogo ty mówisz? Nie widzę tu nikogo, do kogo miałbyś prawo się tak odnosić – odwrzasnęłam. Spróbowałam się uspokoić. Wdech – wydech itd. W końcu, gdy moje oczy na powrót przybrały zwyczajny kolor, odwróciłam się od szorowanej patelni. Ten kretyn stoi za blisko! Nagle przycisnął swoje wargi do moich. Skamieniałam. Będąc wampirem, potrafiłam stać bez ruchu nawet kilka dni. Bezczelnie to wykorzystałam. Stałam niewzruszenie, niby marmurowy posąg. Ten debil przegina!

~Chwilę Później~

Nareszcie ten kretyn się ode mnie oderwał. Spojrzał w moje, mam nadzieję, że nie czerwone, oczy. Zachowałam iście posągowy wyraz twarzy. Nagle poczułam zapach jego krwi. Poczułam silne pieczenie w gardle. Przestałam oddychać. Wszystko, byleby nie czuć tego zniewalającego zapachu. „Lizz, opanuj się!” – przyzywał mnie do porządku ledwie słyszalny głosik w mojej głowie. Nie zamierzałam się na niego rzucić. Nie żeby coś… Po prostu nie chciałam mieć na karku tajemniczych Volturi.

*Harry*

To wszystko działo się tak szybko! Nie myślałem, co robię. Dałem się ponieść emocjom. Pocałowałem ją. Chociaż równie dobrze mógłbym całować marmurową rzeźbę! Może jednak rzeczywiście mój ideał okazał się potworem z legend? Nie! To nie możliwe! Ona na pewno jest człowiekiem. Musi być człowiekiem. A jeżeli… Nie pozwalałem sobie na dokończenie tej myśli. Mimo to wyobrażenie blondynki jako krwiożerczego monstrum nie dawało mi spokoju. Szybko zrobiłem sobie kanapkę i poszedłem na górę. Muszę wszystko przemyśleć.

*Lizz*

Uff… Hazz poszedł do pokoju. Mimo to gardło nadal mnie piekło. Udałam się więc ponownie na polowanie.

~*~

Pozbawiłam życia 2 niczego nie spodziewające się jelenie. Pfu! Ich krew smakuje jak stara podeszwa! Chyba przestawię się na drapieżniki…

~*~

Ludzkim krokiem ruszyłam w kierunku domu. Otworzyłam drzwi. W domu było cicho jak na cmentarzu… Kurde! Ta cisza źle mi się kojarzy.
- Chłopaki! Wróciłam! – zawołałam. Odpowiedziała mi głucha cisza. Wbiegłam po schodach. Usłyszałam bicie serca… Czyli przynajmniej jeden żyje. Mam nadzieję, że to Lou. Poszłam do swojego pokoju. Wyczułam znajomy zapach Nialla. Weszłam do pomieszczenia.
- Cześć Skarbie – powiedział blondynek. No nie, jeszcze on!
- Nie mów do mnie „skarbie”! – podniosłam głos.
- Ok., Ok., wyluzuj! Nie wiedziałem, że jesteś tak przewrażliwiona!
- Nie przewrażliwiona tylko wkurzona na kogoś, kto poza tobą używa wobec mnie takiego określenia – warknęłam – masz mi coś do powiedzenia? Jak nie to spadaj! Chcę pobyć sama.
- Ok., już idę! Tak tylko wpadłem.
- To tak tylko teraz wypadniesz!
- Już mnie niema – powiedział i tyle go widziałam. Zatrzasnęłam okno.
 
__________________________________________________________________

I oto siódemeczka! Podoba się? Plis, komentujcie!

niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 6



-Ty idioto! A jak coś jej się stało?! Nie wróciła na noc! – usłyszałam wrzask Louis’a
- A co niby, według ciebie mogłem zrobić?! – odkrzyknął mu Harry
- Zatrzymać ją, ty skończony kretynie!
W tym momencie weszłam do salonu. Obaj odwrócili się w moją stronę.
- Lizz!!! – wrzasnęli niemal równocześnie.
- Nie, święty Mikołaj – odrzekłam ironicznie. – O co idzie?
- Gdzieś ty była! Martwiłem się o ciebie. – powiedział mój kuzynek. Oho, opcja „nadopiekuńcza mamusia Louis” włączona.
- Byłam u Jess – skłamałam. Nie mogłam im przecież powiedzieć, że byłam na polowaniu!
- Widzisz? Mówiłem, że jest cała i zdrowa – powiedział lokowaty do Louisa.
- Oj dobra, chłopaki, nie kłóćcie się! – powiedziałam.
- Dobra dobra. Ale i tak ci nie daruję! – ostatnie zdanie mojego kuzynka było skierowane do Harryego.
- Jak macie się kłócić, to marsz do pokoi! - powiedziałam nieco podniesionym głosem.
- Już idziemy – powiedzieli chórem. Louis pobiegł po marchewki i niezwłocznie udał się na górę. Debil ( czyt. Harry) nie ruszył się z miejsca.
- Nie słyszałeś?! – podniosłam głos.
- Nie będziesz mi rozkazywać, skarbie – odparł kretyn. Jaki, do cholery, skarbie?!
- Nie jestem niczyim skarbem, a już zwłaszcza nie twoim – warknęłam – marsz do pokoju, albo zawlokę cię tam siłą!
- Już idę! – powiedział Harry, po czym, stojąc na schodach dodał – I tak zanim wyjedziemy, będziesz moja!
- Marzenia, Hazz, tylko marzenia – odpowiedziałam, po czym sama udałam się do swojego pokoju.

~*~

Wzięłam z półki pierwszą lepszą książkę i pogrążyłam się w lekturze. Jednak po chwili usłyszałam, jak ktoś dobija się do okna. Spojrzałam w tamtą stronę. Ujrzałam czerwone tęczówki i jasne włosy. Niall. Podeszłam do okna i otworzyłam je.
- Witaj Elizabeth
- Witaj Niall, co cię sprowadza?
- Jako że jestem twoim stwórcą, powinienem wytłumaczyć ci zasady rządzące naszym światem.
- Oho, szykuje się grubszy wykład.
- Nie żartuj, Lizz. To poważna sprawa. Nie chcę mieć na karku Volturi!
- A kim są owi tajemniczy Volturi?
- Czymś w rodzaju wampirzej rodziny królewskiej.
- Acha, Ok.
- Więc, zakładając, że nie będziesz tworzyć armii nowonarodzonych, jedną z niewielu zasad, których musisz się trzymać jest zakaz ujawniania się. Śmiertelnicy nie mogą dowiedzieć się o istnieniu wampirów, wilkołaków, zmiennokształtnych itp.
- Wilkołaków?
- Dzieci księżyca, w czasie pełni zmieniających się w potwory podobne do ludzi i wilków zarazem.
- Dobra, spoko.
- Jeżeli powiesz komuś o naszym istnieniu, musisz go zabić lub przemienić. Jeżeli złamiesz tą zasadę w zasadzie nic się nie stanie, jeżeli ten ktoś nie będzie krzyczał na ulicy, że spotkał wampira.
- Ok. Powiedziałeś komuś, że wiesz, że nic się nie stanie?
- Tak.
- Komu?
- Harryemu.
- KOMU?!
- Harryemu. Kumplowi z zespołu.
- To ty jesteś Niall Horan?
- Tak, to ja.
- I powiedziałeś temu debilowi o istnieniu wampirów bo?
- Bo i tak się domyślał. Jest bystrzejszy, niż przypuszczasz.
- Acha, już to widzę…
- Lizz!
- What?
- Zgadnij.
- Dobra, już nic nie mówię.
- No ja myślę!
- Dobra, Niall, zmywaj się. Za pół godziny oficjalnie się budzę.
- Już idę.
- A, jeszcze jedno pytanie.
- Hę?
- To ty przemieniłeś Jess?
- Ja.
- Dobra to tyle. Do zobaczenia, stwórco.
- Do zobaczenia nowonarodzona.
I tyle go widziałam. Mój pokój opuścił w ten sam sposób, w który się do niego dostał: przez okno.

*Harry*

Położyłem się do łóżka, ale nie mogłem zasnąć. Wciąż myślałem o Lizz. Powoli analizowałem wydarzenia poprzednich dni. Wizja pięknej blondynki z krwawoczerwonymi tęczówkami nie dawała mi spokoju. Czy to możliwe, że ta zabójczo piękna istota jest wampirem? Ale przecież od Niallera, który również jest wampirem instynktownie uciekam. Kim ona jest?! Wszystko mi jedno. Kocham ją. Kocham nad życie. Chcę z nią być. Chcę, żeby była tylko moja. Nawet, jeżeli ta ślicznotka ma być potworem, który czyha tylko na moje życie. Ona jest sensem mojego życia. Ona sprawia, że chcę istnieć, każdego dnia na nowo. Ona musi być moja. Będę o nią walczyć.
 ______________________________________________________

Sorry za długą przerwę, ale nie mam czasu pisać. 

Dzięki za  ponad 260 wyświetleń!

UUU, Hazz jest na serio szaleńczo zakochany ;)
W miarę możliwości jak najszybciej dodam 7 ;)

Czytasz=komentujesz

czwartek, 20 lutego 2014

O mnie

Postanowiłam napisać coś o sobie... mam bloga już od ponad miesiąca, a wy nic o mnie nie wiecie!

_______________________________________________


1. Mam na imię Diana,
2. Moje drugie imię to Angelika :D,
3. Miałam mieć na imię Delfina;) i dobrze, że nie mam ;),
4. Mam 14 lat, urodziłam się 1.02.2000,
5. Mój znak zodiaku to koziorożec,
6. Mam 170 cm wzrostu,
7. Jestem Directionerką od 2 lat,
8. W wolnym czasie lubię rysować i brzdąkać na gitarze,
9. Mój ulubiony kolor to niebieski,
10. Moim ulubieńcem jest Harry,
11. Moja ulubiona pora roku to lato,
12. Jestem leworęczna,
13. Mój numer w dzienniku to 12, a w podstawówce miałam 10,
14. Mam siostrę Anię (10 l.)
15. Mam 2 koty perskie
16. Mój ulubiony owoc to jabłko
17. Mam naturalnie proste włosy,
18. Przeważnie noszę rozpuszczone włosy,
19. Kiedy jestem na coś (lub na kogoś) wściekła, gram na gitarze (nawet nie macie pojęcia, jak mnie to uspokaja),
20. Mój szczęśliwy numer to 15,
21. Moja ulubiona piosenka 1D to Midnight Memories,
22. Mój ulubiona film to Zmierzch: Przed świtem cz.2
23. Należę tylko do fandomu Directioners,
24. W przyszłości chciałabym studiować architekturę,
25. Lubię Boże Narodzenie,
26. Mój rozmiar buta to 38,
27. Jestem uzależniona od Facebook'a i mojego telefonu,
28. W przyszłości chciałabym zamieszkać w Londynie,
29. Mój ulubiony dzień tygodnia to sobota :d,
30. Mój ulubiony miesiąc to luty, bo mam wtedy urodziny... :)
31. Jestem albinoską z farbowanymi na czarno włosami (wyglądam jak wampir ;) )
32. Sądzę, że naturalna dziewczyna jest ładniejsza od tej z toną tapety,
33. Nie lubię Halloween,
34. Traktuje ludzi tak ja oni mnie, to znaczy jeśli ktoś jest miły to ja też, a jeśli nie to ja też nie. Proste prawda ?!
35. Twierdzę, że mam dar przekonywania,
36. Nie znoszę chamstwa,
37. Moja siostra czasami szantażuje mnie moimi głupimi zdjęciami sprzed ostatniego farbowania (miałam smerfowe włosy ;) ) . Anka, kiedyś ci się odwdzięczę!!
_________________________________________________________

Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, piszcie w kom ;)

środa, 19 lutego 2014

Rozdział 5

Nie no, błagam... Nie wytrzymałam i dodałam 5... Moje postanowienie czekania na 5 kom spełzło na niczym :'(

Dedyk dla użytkowniczek  Stylesowa69 i Agata Ch. Mam nadzieję, że to was zmotywuje do dodania komentarza ;)

______________________________________________________________



*Lizz*


Zaprowadziłam chłopaków do ich pokoi, po czym udałam się do swojego. Nie chciało mi się spać. Mając nadzieję, że prędzej czy później poczuję zmęczenie, usiadłam na łóżku z książką. Nim się spostrzegłam, wbiła północ. Oderwałam wzrok od pożółkłych trochę kart. Przelotnie spojrzałam w lustro. Moje tęczówki raziły czerwienią. No cóż… uroki bycia istotą rodem z horrorów ;) Na powrót pogrążyłam się w lekturze.

~Rano~

Gdy oderwałam się od lektury było koło siódmej. Szybko poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Czerwień moich oczu ustępowała powoli błękitowi. Wczoraj zapomniałam o zmyciu makijażu, więc mój wygląd odpowiadał wampirze naturze. Pozbyłam się rozmazanego makeup’u i nałożyłam nowy. Teraz wyglądałam zdecydowanie bardziej jak człowiek. Moje oczy były znów całkowicie niebieskie. Wyszłam z łazienki i udałam się w kierunku kuchni. Nie byłam głodna, ale z myślą o chłopakach zrobiłam naleśniki. Wtedy usłyszałam, jak ktoś wchodzi do kuchni.

*Harry*

Obudziłem się koło siódmej, co było dość dziwne, zwarzywszy, iż zazwyczaj wstaję o 12! Zwlokłem się z łóżka, ubrałem się i zszedłem na dół. Udałem się w kierunku kuchni. W pomieszczeniu pachniało naleśnikami. Rozejrzałem się. Lizz właśnie zmywała naczynia.
- Cześć Harry! – powiedziała.
- Cześć Lizz! – odparłem.
- Naleśniki stoją na stole. Jak Lou się obudzi, przekaż mu, że wyszłam i nie wiem, kiedy wrócę.
- Spoko… Chwila! A co jak nie wrócisz? – spanikowałem. Nigdy jeszcze się tak o nikogo nie martwiłem.
- O to niech cię już głowa nie boli! – odkrzyknęła spod drzwi.

*Lizz*

Co odbiło temu lokowatemu kretynowi?! Zachowuje się gorzej niż mój chwilami nadopiekuńczy kuzynek! Mam go dosyć! Gdyby nie to, że ponoć jest sławny, z chęcią pożywiłabym się jego krwią! Ludzkim tempem podążyłam w kierunku lasu. Musiałam na coś zapolować, a z tego co wiedziałam, mogłam żywić się również krwią zwierząt. Po drodze cały czas czułam odurzający zapach ludzkiej krwi. Miałam wielką ochotę rzucić się na pierwszego lepszego przechodnia, jednak wolałam nie narażać się na zdemaskowanie.

~Pewien czas później~

Polowanie mogę uznać za udane. Faktem jest, że krew zwierząt nie gasi całkowicie pragnienia, ale przynajmniej panowałam już nad swoim instynktem łowieckim. Otarłam usta i zawróciłam w kierunku domu. Spojrzałam na zegarek. Była ósma. Niespiesznym, ludzkim krokiem udałam się w kierunku mojego miejsca zamieszkania. Gdy przekroczyłam próg usłyszałam odgłosy kłótni dochodzące z salonu…
  

________________________________________________________


No cóż, moja niska wytrzymałość psychiczna i czarnowidztwo zmusiły mnie do dodania piąteczki!

Mam nadzieję Moniś, że nie obrazisz się, że bez dedyka dla CB ;)

Czytasz=komentujesz!!

niedziela, 16 lutego 2014

UWAGA!!

W związku z końcem ferii nie dodaję zbyt często rozdziałów.... Sorry

Z next czekam na 5 kom pod 4

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 4

Sorry, że notka dopiero dzisiaj, wiem, że obiecywałam, że będzie wcześniej, ale musiałam nadrobić tygodniowe zaległości ze szkoły :'(

Dzisiaj bez dedyka.

__________________________________________



Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zwlokłam swoje zwłoki z fotela i ruszyłam w stronę, z której dobiegał dźwięk. Otworzyłam drzwi. Stali w nich mój kuzynek i jakiś lokowaty kretyn. Miał jakieś 190 cm wzrostu.

-Cześć Lou. Kto to? – zapytałam.
- Kumpel z bandu, Harry – odpowiedział mój kuzynek.
- W takim razie, cześć Harry.
- Cześć Elizabeth – odrzekł lokowaty.
- Lizz.
- Co?
- Mów mi Lizz. Nie lubię, jak ktoś mówi do mnie pełnym imieniem.
- Spoko.
- To co, wejdźcie. – gdy to powiedziałam, odsunęłam się, bo znając Louisa, wbiegnie zaraz do spiżarni poszukując marchewek ;). I rzeczywiście, stało się tak, jak myślałam. Lou galopem wpadł do domu i udał się w kierunku drzwi do spiżarni. Zostałam z Harrym. Dopiero teraz zauważyłam głęboką zieleń jego oczu. Poczułam się jakoś dziwnie. „Lizz co się z tobą, do cholery, dzieje?!” pomyślałam.
- Zapraszam do salonu – mój kuzynek plądruje spiżarnię w poszukiwaniu marchewek, więc może mu to trochę zająć, zważywszy na to, że stoją w koszyku w kuchni – gdy to powiedziałam, oboje wybuchnęliśmy śmiechem. No tak, Louis ma istną manię marchewek ;) Najwidoczniej lokowaty widział już, jak mój kuzyn poszukuje swojego ulubionego pożywienia. Zaczęliśmy rozmawiać… o wszystkim i o niczym. Dowiedziałam się, że zespół mojego kuzynka nazywa się „One Direction”, a poza Harrym i Louisem należą do niego jeszcze niejacy Zayn, Liam i Niall. Na dźwięk imienia tego ostatniego dziwnie się poczułam. Spojrzałam w lustro i zamarłam… Moje tęczówki były czerwone! Z transu wybudził mnie dopiero krzyk kuzynka :
- Lizz! Gdzie MARCHEWKI!!!!
- w kuchni pod blatem! – odpowiedziałam, a właściwie odkrzyknęłam. Po chwili zauważyłam pasiastą torpedę wpadającą do kuchni.


 *Harry*



Staliśmy z Louisem pod drzwiami jakiegoś 2-piętrowego domu. Mój kumpel zadzwonił do drzwi. Po chwili otworzyła nam jakaś śliczna, niewysoka (mniej-więcej wzrostu Nialla) blondynka. Z tego, czego się dowiedziałem, wynikało, że jest to kuzynka Lou i nazywa się Elizabeth. Przywitała się z nami i zaprosiła nas do środka. Jej kuzynek od razu pobiegł do jednego z pomieszczeń. Dziewczyna poprosiła, żebym wszedł do salonu, co niezwłocznie zrobiłem. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Powiedziałem jej, jak nazywają się pozostali. Gdy wypowiedziałem imię Nialla, wydawało mi się, że jej tęczówki zmieniły kolor. Chwilę później usłyszałem wrzask Louisa kierowany do siedzącej obok mnie dziewczyny.
- Lizz, gdzie marchewki!!!
- W kuchni pod stołem! – odrzekła mu blondynka. Ujrzeliśmy pasiastego galopującego w kierunku, jak się domyśliłem, kuchni. Spojrzałem na Lizz. Jej oczy znów były błękitne. Odwróciła twarz w moim kierunku, nawiązując kontakt wzrokowy. Patrzyłem w jej oczy jak zahipnotyzowany! Z transu wybudził mnie Louis, który wszedł do salonu chrupiąc marchewkę.
- Pokarzę wam wasze pokoje – powiedziała blondynka. Bez słowa podążyliśmy za nią. Weszliśmy po schodach i poszliśmy dalej. Dziewczyna otworzyła 3-cie drzwi po lewej stronie korytarza.
- Lou, ty, jak zwykle, śpisz tutaj – powiedziała ta czarująca blond istota.
- Harry, twój pokój będzie tu – znów odezwała się blondynka otwierając pokój w połowie korytarza. Pożegnałem się z dziewczyną i zamknąłem drzwi. Znajdowałem się w dość dużym pokoju z pomalowanymi na jasnobrzoskwiniowy kolor ścianami. Po mojej prawej stronie znajdowała się szafa, obok której postawiłem walizkę. Dalej, za szafą zobaczyłem drzwi. Podszedłem do nich i otworzyłem je. Jak się domyślałem, prowadziły do łazienki, z której zaraz wyszedłem. W przeciwległym kącie pokoju stało łóżko, na którym położyłem się chwilę potem. Cały czas myślałem o Elizabeth. To było silniejsze ode mnie. Chyba się zakochałem...

______________________________________________________________________


No i jest czwóreczka! Dzięki za ponad 100 wyświetleń! 

Czytasz=komentujesz

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 3

Rozdział z dedykiem dla wszystkich, co komentowali ostatni rozdział ;) Ale znowu chciałabym wyróżnić Monię. Bez CB nie byłoby mnie już na tym blogu.

__________________________________________________________

 

…Stałam przerażona na środku pokoju. Znów zaczęłam widzieć przez ściany. Ujrzałam wysoką postać ubraną na czarno. Jej tęczówki raziły czerwienią, a jasne włosy opadały na twarz. Podszedł do drzwi i otworzył je. Straciłam panowanie nad sobą. Gdy znów odzyskałam świadomość, zobaczyłam blondyna leżącego na podłodze. Na szczęście wciąż oddychał. Co się ze mną dzieje?! Jeszcze niedawno, gdyby ktoś powiedział mi, że prawie zabiję człowieka ( o ile tajemniczy blondyn był człowiekiem), pomyślałabym, że zwariował! A tu proszę. Ledwo żywy mężczyzna spoczywa na podłodze w moim pokoju! Wybiegłam z domu najszybciej, jak potrafiłam. Wbiegłam do lasu. Usiadłam pod pierwszym lepszym drzewem i zaczęłam płakać.

~*~

Poczułam za sobą czyjąś obecność. Odwróciłam się. Nie… Chyba zwariowałam! Zobaczyłam Jess! Wstałam i otarłam łzy. Spojrzałam w twarz przyjaciółki. Nie no, niemożliwe! Jej tęczówki były czerwone. Stała się więc jedną z nas, wampirów. Oczy nie wyrażały nic. Były kompletnie puste. Jakby ktoś wymazał jej wszystkie wspomnienia! Tego już za wiele. Odwróciłam się i zaczęłam biec. Wpadłam do domu jak piorun;) i zamknęłam drzwi na klucz. Usłyszałam, jak ktoś dobija się do stojącego niewzruszenie, dębowego drewna. Nie myślałam jednak o tym. Wbiegłam na górę i otworzyłam drzwi swojego pokoju. Był pusty. Uff… Przekroczyłam próg i zatrzasnęłam jedyną osłonę przed rozwścieczoną przyjaciółką(?). Nagle poczułam lodowatą stal na gardle.
- Myślałaś, że się mnie pozbędziesz? – zapytał  blondyn.
 Wzięłam głęboki wdech i złapałam oprawcę z całej siły za rękę. Znałam już swoją nową siłę! Sykną z bólu i zwolnił uścisk na rękojeści sztyletu. Czym prędzej wyrwałam mu nóż i przyłożyłam do szyi blondyna.
- A jakże by inaczej? – odpowiedziałam mu na pytanie.
- O, widzę, że wkurzyłem naszą małą wampirzycę – powiedział, po czym głupio się wyszczerzył.
- Skąd wiesz, kim jestem?! – spytałam.
- Myślisz, że nie wyczułbym wampira, którego sam przemieniłem? – odparł nadal się szczerząc.
 - A więc to ty byłeś wtedy w lesie?! – wrzasnęłam.
- Tak, ja. A tak w ogóle, Niall jestem. – odparł ze stoickim spokojem
- Elizabeth – przedstawiłam się puszczając go. Nie wiem czemu, ale czułam, że nie mogę go zabić.

~*~

*2 Dni Później*

Dzisiaj przyjeżdża mój sławny kuzynek ;) Właśnie. Podobno jest w jakimś zespole, a ja nawet nie wiem, jak się ten zespół nazywa! Jedno jest pewne: nie mogą być normalni, jeżeli dzień w dzień obcują z tym świrem, Louisem. Tak się po prostu nie da! Lou ma przyjechać z jakimś swoim kumplem z zespołu. I pewnie znowu będzie próbował wyciągnąć mnie do Londynu.
 Cóż… Będę musiała chyba walczyć ze sobą, żeby nie zabić swojego kuzynka. Ale dam radę… Mam nadzieję ;)
________________________________________________________________________

No i mamy trójeczkę ;)

 Jess (prawdopodobnie) odzyska później pamięć. 
Zgodnie z życzeniem, Jessica wróciła. 
Mam nadzieję, że się podoba ;)

Czytasz=komentujesz 

 

środa, 5 lutego 2014

Rozdział 2

Dedyk dla Moni;) Dzięki za miłe komki ;D
_____________________________________________________________________


… Dzwonił mój kuzynek, Louis.

-Ooo… cześć kuzynku!
- Hello Lizz.
- z czym dzwonisz?
- A czy potrzebuję powodu, żeby zadzwonić do mojej własnej kuzynki?! – udawał oburzonego.
- Weź przestań, Lou. Przecież wiem, że jak dzwonisz, to coś jest na rzeczy…
- No dobra, wygrałaś. Przyjeżdżam do Doncaster!
- OK? A w jakim celu?
- Nie mogę odwiedzić własnej rodziny?
- Lou…
- Serio, nie ma haczyka. Mamy kilka dni wolnego, to wpadnę!
- No problem, ale jak znowu spróbujesz wyciągnąć mnie do Londynu…
- Tak, wiem. See you later!
- Wzajemnie! Pa!
- Pa!
Zakończyłam połączenie. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 14.00. Szybko opuściłam pokój i udałam się w kierunku domu mojej best kumpeli. Zapukałam do drzwi. Nikt nie odpowiedział. Nacisnęłam klamkę. Otwarte. Przyciągnęłam drzwi do siebie i weszłam do środka. Pachniało… krwią? chyba nie. Czułam dziwny zapach. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego. Ogarną mnie niepokój. Podążyłam korytarzem na wprost i otworzyłam 3-cie drzwi po lewej. Zapach był tu silniejszy. Spojrzałam na podłogę i zobaczyłam.. nie, to nie może być prawda! Zobaczyłam Jess… Nie żywą. Leżała na podłodze. Miała dwie rany na szyi. Były podobne do blizn na moim karku. Nagle wszystko ujrzałam jaśniej. Skojarzyłam wszystko, co działo się przez ostatnie kilka dni w moim rodzinnym mieście. Co działo się ze mną. „ O cholera, jestem wampirem!” pomyślałam. A to co czułam, było zapachem innego wampira! O nie, tego już za wiele! Wybiegłam z domu mojej przyjaciółki. Nogi niosły mnie same. Teraz stwierdziłam, że biegnę dużo za szybko, niemalże z prędkością światła! Nie panowałam nad tym. Nim się spostrzegłam, ujrzałam przed sobą ścianę lasu. Nie, błagam… Stanęłam. Znów panowałam nad sobą. Zawróciłam w kierunku domu. Kiedy tam dotarłam, miałam ochotę tylko paść na łóżko i nie wstać do 12.00! Ale nie dane było mi iść już spać. Usłyszałam, że ktoś skrada się po schodach…

_______________________________________________________________________________

No i mamy 2 rozdział ! Mam nadzieję, że się podoba! 

A, i sory, że uśmierciłam Jess... Tak jakoś wyszło, ale jeżeli chcecie, mogę ją "ożywić" ( w cudzysłowie, bo  chyba trudno powiedzieć, że wampir żyje ;) ) Wprowadziłam 2 go wampira... nwm czemu ;) Jakoś sam się wprosił ;)

Pa!

Czytasz= komentujesz