Wróciłam biegiem do Greenwich park, a stamtąd ludzkim,
spacerowym tempem poszłam do domu. W drzwiach minęło mnie chyba stado pawianów!
A, no tak, zespół Lou. 5 nienormalnie nienormalnych świrów ;) Muszę się
przyzwyczaić ;) W końcu niemal codziennie mijają mnie przy wyjściu.
Przyzwyczaiłam się już do ich zapachu. Nawet na Harry’ego jestem już do pewnego
stopnia odporna ;) Jedynie na blondynka nie musiałam się uodparniać. W końcu
jego serce również nie bije.
Kiedy po raz 1 zobaczyłam Niall’a w ludzkiej postaci, nie
poznałam go! Gdyby nie znajomy zapach i brak tętna, wzięłabym go za
śmiertelnika! Jako człowiek, blondyn mógłby być moim bratem!
Zajrzałam do lodówki, aby upewnić się, że 4 świrom nie grozi
śmierć głodowa. Ku mojemu zdziwieniu lodówka była pusta!
- Chłopaki, dzisiaj nie ma obiadu! – oznajmiłam.
- Czemu? – Niall podbiegł do mnie wampirzym tempem i zrobił
`słodkie oczka`.
- Cudotwórcą nie jestem. Z pustą lodówką niczego nie gotuję
– odparłam blondynowi.
- To co, skarbie, idziemy na zakupy?
- Niall, złamać ci nos?
- Nie da się – odparł, po czym cwaniacko się uśmiechnął.
- A założymy się? Pamiętaj, że wciąż jestem nowonarodzona –
powiedziałam, po czym ludzkim tempem wybiegłam z kuchni. Założyłam swoje
ulubione, czerwoniutkie vansy, po czym zawołałam:
-Jeżeli jednak zdecydowaliście się coś jeść, to chodźcie na
zakupy! – w mgnieniu ludzkiego oka cała piątka znalazła się w przedpokoju i
zaczęła zakładać buty. Wyszłam z domu cicho chichocząc. Co ten głód robi z
ludźmi! Już ledwo pamiętam, jak sama tak reagowałam na stwierdzenie, że nie ma
obiadu. Szczerze, to dziwię się, jak szybko zapominam swoją ludzką przeszłość.
W końcu jeszcze miesiąc temu byłam człowiekiem!
Wsiedliśmy do dwóch samochodów. Na swoje nieszczęście znowu
trafiłam to auta z Harrym i Louisem.
*ok.2h później*
Wróciliśmy do domu i naszym oczom ukazał się okropny
bałagan. Na 100% gorszy niż był przed naszym wyjściem! Moje oczy momentalnie
stały się czerwone i zaszły mgłą. Zobaczyłam, co działo się tu godzinę temu.
Gdy wróciłam do teraźniejszości, przerażona spojrzałam na Nialla. Chyba
zrozumiał, o co mi chodziło.
- Chłopaki, sprawdźcie, czy nic nie zginęło – powiedział.
- A ty? – odparli chórkiem.
- Muszę pogadać z Lizz – odrzekł blondyn.
*Chwilę później*
- Co to było?
- Co co było?
- No ten cyrk z mgłą w oczach.
- Niall, nie panuję nad tym. Zobaczyłam, co tu się działo
godzinę temu…
- Czyli?
- To nie Oni. Nie czujesz tego smrodu? Zmiennokształtny. A
dokładniej zmiennokształtni. Sztuk 3.
- Czego szukali?!
- Nie wiem. W myślach czytać nie potrafię. A tym bardziej w
myślach swoich chwilowych wizji!
- Nie kłam.
- Nie kłamię. Nie potrafię.
- Dobra, wierzę ci. Chodź pomóc tym świrom!
- Się robi! – Gdy to powiedziałam, ludzkim tempem poszliśmy
na pomoc chłopakom.
_____________________________________________________