Siedziałam na łóżku. Płakałam. Minęły już 2 miesiące, a ja
nie mogłam się pozbierać. Naprawdę go kochałam! Ale to już przeszłość. Chyba
muszę znów zacząć żyć! Szybko się ubrałam i wyszłam na zewnątrz. Po raz
pierwszy od 2 miesięcy poczułam na twarzy powiew wiatru…
Pomyślałam, że pójdę do Jess, mojej najlepszej przyjaciółki.
Zadzwoniłam do niej, że wpadnę. Powiedziała, że jasne, tylko, że za godzinę, bo
teraz jest zajęta. „No cóż, raz się żyje!” pomyślałam i poszłam prosto przed
siebie. Po chwili dotarłam do lasu. Nadal szłam na azymut ;).
Nagle coś (lub ktoś) złapało mnie za rękę. Chciałam krzyknąć,
ale nie mogłam, jakby coś mi nie pozwalało(!). Poczułam dziwne bolesne ukłucie
w szyję. Cały czas bolało. Zaczęło robić mi się czarno przed oczami. Wtedy ból
w okolicy tętnicy szyjnej ustąpił. Padłam bez sił na ziemię.
~*~
Obudziłam się w swoim łóżku. Czyli to był sen? Wstałam i
poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Na moim karku widniały dwie, dziwne
blizny. Wczoraj ich nie było! Wzięłam prysznic, ubrałam się i wyszłam z domu.
Zadzwoniłam do Jess.
- Cześć Jess!
- Hejka Lizz, co u ciebie? Czemu nie przyszłaś?
- Po prostu źle się poczułam, możemy o tym nie gadać?
- Spoko. No już spytać się nie można?!
- Nie, nie można!
- Dobra, dobra, ktoś tu wstał z łóżka lewą nogą ;)
- Oj, no proszę…
- Jasne! Wpadnij po obiedzie.
- No problem. Do zobaczenia!
- Pa!
Rozłączyła się. Postanowiłam się przewietrzyć. Nałożyłam
buty, wzięłam kurtkę z wieszaka i ruszyłam w kierunku wyjścia. Gdy otworzyłam
drzwi, zabolały mnie oczy. „Dziwne… zwykle nawet południowe słońce mnie tak nie
oślepia” pomyślałam. Wróciłam do środka, wzięłam okulary przeciwsłoneczne
i wyszłam. Poczułam coś dziwnego (teraz
wiem, że był to zapach krwi). Powietrze było od tego gęste. Zawsze, kiedy nawet
myślałam o widoku krwi, mdlałam. Teraz cały czas o niej (o krwi, rzecz jasna)
myślałam, i nic się nie działo.
Gęste powietrze nie pozwalało oddychać. Zawróciłam więc w
kierunku domu. Nagle zauważyłam, że mogę widzieć przez ściany! Co się ze mną,
do licha, dzieje?! Otworzyłam drzwi i weszłam do przedpokoju. Zdjęłam buty i
kurtkę, po czym poszłam na górę i padłam na łóżko. Wtedy zadzwonił telefon.
___________________________________________________________________________
No i jest rozdział 1!
Sorry, że tak długo nie pisałam, ale w Londynie prześladował mnie totalny brak weny ;)
Na początku nie miałam w planach wprowadzać wampirów ( raczej łatwo się domyślić, że jednym z nich stała się Lizz), ale pod wpływem maniackiego oglądania Zmierzchu zmieniłam zdanie.
Ten telefon to nie Jess!
Mam nadzieję, że się podoba
Genialny :D Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńThx ;) 2nd już jest!
UsuńŚwietny!! Osobiście nie lubię zmierzchu, ale kocham pamiętniki wampirow <3
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny:-)