*Aro*
Nie udało nam się przekonać Lizz, aby do nas dołączyła. A
szkoda… Przydałaby się nam taka tarcza…
* Parę dni później*
*Lizz*
Ostatnio nie widuję już Volturi. Uff… bałam się, że
porzucili już Volterrę i przeprowadzili się do Doncaster.
~*~
- Lizz proszę…
- Nie! – przerwałam Louis’owi. Znów chciał, abym pojechała
do Londynu. Nie wiem czemu. W końcu tutaj, w Doncaster nic mi nie grozi. Tylko
Nate wciąż błaga mnie o wybaczenie, ale teraz zaczął mnie unikać. Jak wszyscy
zresztą. Instynktownie omijają mnie szerokim łukiem. Kolejna zaleta wampiryzmu.
- Ale Lizz…
- Nie!
- Proszę Cię…
- Nie!
- Lizz, proszę cię, pojedź z nami – Harry włączył się do
rozmowy. Byłam tak zdziwiona, że nawet mu nie przerwałam.
- Nie! – odparłam po dłuższej chwili.
- Ale czemu? – Lokowaty zrobił `Oczy Kota ze Shreka`*.
- Między innymi ze względu na o, że ty tam mieszkasz –
odpowiedziałam kretynowi.
- Lizz, prosimy… - tym razem obaj zrobili minki Kota w
Butach*.
- No dobra, ale nie ze względu na ciebie, Harry.
Zgodziłam się… Czemu? Nie wiem. Powoli zaczynam żałować, że
nie przyjęłam oferty Volturich.
* Kilka dni później*
No i siedzę ze świrem i idiotą, w samochodzie tego drugiego.
Będę musiała spędzić z nimi jeszcze co najmniej 3h. Może jakoś to przeżyję.
Wróć, przetrwam. Przecież nie żyję.
*3 niemiłosiernie dłużące się godziny później*
Nareszcie! Witaj stolico! Jestem już w swoim pokoju w
willi(!) chłopaków. Muszę przyznać, mają niezły gust! Chociaż, jako że planuję
tu spędzać coś koło 4h na dobę, więc wystrój jest mi w zasadzie obojętny. Usłyszałam
pukanie do drzwi. Był to Lou.
- Proszę! – krzyknęłam. Mój kuzynek powoli wszedł do środka.
- Podoba ci się? – spytał.
- Jasne! Muszę powiedzieć, że w mój gust trafiliście
idealnie!
- Cieszę się. Za pół godziny obiad.
- Dzięki, zjem na mieście – okłamałam go. W końcu nie mogłam
mu powiedzieć, że przebiegnę 30
mil do Epping Forest, aby zapolować na jakieś zwierzę i
wypić jego krew. Wyobraziłam sobie, jaką minę by miał, gdybym powiedziała mu
prawdę i zachichotałam. – Idź już, Lou – gdy to powiedziałam, Louis wyszedł, a
ja wybuchnęłam śmiechem. Gdy udało mi się opanować rozbawienie, wyszłam z
domu(?) i poszłam do parku Greenwich
Park, a stamtąd ruszyłam biegiem w kierunku północnym. 2h później byłam już po
polowaniu. Następna wizyta w lesie za tydzień.
________________________________________________________________
No masz pisać dalej!! Bo jak nie to wiesz co z Tobą zrobię.
OdpowiedzUsuńCzekam na next i życzę weny :***
Okeyy juz jestem na bieżąco ;D znalazlam troche czasu na czytanie i pisanie ;3
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny jak zawsze i ani mi sie waż zawieszac bloga! ;D