niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 9



*Harry*
I znowu ją pocałowałem…
Nie wiem po co poszedłem za nią do tego lasu… No, ale jak jest się zakochanym, to robi się różne dziwne rzeczy. Będę się musiał przyzwyczaić do tego, że napotykam opór ze strony Lizz. Pierwsza dziewczyna, która mi się stawia. Ale zawsze mam to, czego chcę i nie widzę powodów, aby to zmieniać.
*Lizz*
Wróciłam do domu z kretynem. Nie miałam wyboru, lokowaty by mnie nie zostawił w lesie. A nie chciałam się ujawnić, gdy Volturi są w mieście. Nie chcę ich mieć na karku.
~2 dni później~
*Niall*
Znowu Oni. Tym razem nawet Trójca się pofatygowała. Jane nie żartowała…
- Witaj, Niall – powiedział Aro.
- Witaj Aro – odpowiedziałem.
- Nie masz pomysłu, gdzie może być Nowonarodzona?
- Przecież tu stoi – odparłem pokazując stojącą obok mnie Jess.
- A druga?
- Jaka druga?
- Nie udawaj większego durnia niż jesteś – powiedziała Jane.
- Ale o co wam chodzi?
- Nomado, wiem, że kłamiesz – powiedziała Liliandi, siostra Aro. Ta to ma fajny dar…
- Dobra… w swoim domu. A co, wasz genialny tropiciel nie może jej znaleźć? – spytałem.
- Nie, idioto, nie może – odparła Jane.
- I kto tu jest idiotą?
- Daruj sobie, nomado – powiedziała Lily. – Aro, wiem już, gdzie Ona jest.
- Dobrze, siostrzyczko – odparł Główny Brat – Idziemy – to zdanie było skierowane do straży.
~Następnego dnia~
*Lizz*
Dziś nie mam nic do roboty, więc siedzę w pokoju i gapię się przez ścianę. Nagle zobaczyłam 6 zakapturzonych postaci. Skupiłam się na ich tęczówkach. Volturi. Czego oni ode mnie chcą? Przecież nic nie zrobiłam…
*Liliandi*
Szliśmy w kierunku domu niejakiej Elizabeth Summers. Ta dziewczyna ma wyjątkowy dar. Zabijanie myślą. Ale i tak nie jest w stanie zdobyć tym mojego szacunku. W końcu mogę naśladować jej dar. Jej i każdego innego wampira. Dzięki temu boją się mnie wszyscy moi pobratymcy. Pomijając to, jestem siostrą najpotężniejszego wampira na świecie. Ara Volturi. Dlatego nikt nie chce zaleźć mi za skórę. Mam nadzieję, że Lizz okaże się jedną z takich osób.
~Około 23.00~
*Lizz*
Nie wiem czemu, wyszłam przed dom. Jakby coś mnie tam ciągnęło(!). Stała tam szóstka zakapturzonych wampirów.
- Jane? – Powiedział najwyższy z nich.
- Tak jest, Aro – odpowiedziała mu najniższa z postaci, po czym uśmiechnęła się. Poczułam lekkie ukłucie i dziewczyna zwinęła się z bólu.
- Jane! – usłyszałam zrozpaczony krzyk chłopaka niewiele wyższego od leżącej na ziemi dziewczyny.
- Jane, przestań, sama sobie zadajesz ból – ze stoickim spokojem powiedziała dziewczyna o krwawych, lekko zamglonych oczach – to tarcza, i to wyjątkowa, odbijająca mogące zaszkodzić jej talenty – kontynuowała – więc zostaw ją, bo to bezcelowe.
- Od kiedy bronisz celów, pani? – odparła Jane podnosząc się z ziemi.
- Od dzisiaj, Jane. A poza tym, nie bronię jej, tylko ciebie.
- Ta… akurat.
- JANE! – podniósł głos najwyższy wampir w kruczoczarnym płaszczu. Drobna wampirzyca przestała mówić. Po chwili poczułam potworny ból. Nie marzyłam już o niczym innym niż śmierć.

No i jest dziewiątka! Sorry, że tak długo i wiem, że beznadziejny, i wiem, że krótki, ale nie mam weny i czasu…

Czytasz=komentujesz

1 komentarz:

  1. Nie bądź taka sroga jest fajny <333
    Życzę weny i wpadnij do mnie ;***

    OdpowiedzUsuń